Gry planszowe rozwijają dzieci na wiele sposobów

Gry planszowe to nie tylko rozrywka

To całkiem oczywiste, że ambicją Planszożercy jest zarażenie własną, nieuleczalną chorobą wszystkich swoich bliskich, a zwłaszcza pierworodnego potomka. W stosunku do najmłodszych planszoholik ma dość łatwe zadanie, bo przecież prawie każde dziecko (niezależnie od wieku) fascynuje się kolorowymi elementami gry, z figurkami na czele. W przypadku bardzo młodych, gry planszowe wabią bogactwem kolorów i kształtów. Dla starszych, to przede wszystkim olbrzymia dawka wrażeń pobudzających wyobraźnię. Wszystkich łączy pierwiastek zdrowej rywalizacji. Jedyne w co należy zainwestować to czas i wiele, wiele cierpliwości. Jednak efekt w postaci wykształcenia kolejnego planszówkowego nerda – bezcenny, a dumy jaka przepełnia tatę – Planszożercę nie da się porównać z niczym.

Pierwsze kroki

To, od czego zacząć, zależy w dużej mierze od wieku dziecka. Mam wrażenie, że czym niższy wiek, tym mniejsze preferencje wyboru gry. U starszych dzieci już wyrabia się coś co nazwałbym planszówkowym genderyzmem, np. chłopaki bardziej preferują gry z wojenne, figurkowe, rywalizację, walkę, zabijanie (Hell Yeah!). Oczywiście i na szczęście nie jest to reguła. Wiek tak jak determinuje segment gier tak i poziom ich skomplikowania, od których należałoby rozpocząć przygodę pt. Gry Planszowe. Bo inaczej jest gdy dziecko potrafi już czytać, a inaczej gdy na chleb mówi plepty. Nie mniej jednak jedna żelazna zasada powinna przyświecać każdej planszowej agitce: nic na siłę.

W przypadku Planszożecy, jego pacholę już od najmłodszych lat  miało styczność z grami stołowymi. Na początku była to po prostu zabawa z pojedynczymi, dość dużymi komponentami gier – tak aby nie zostały połknięte, wsadzone do nosa czy ucha. Dzidzia patrzyła jak tajemnicze wielobarwne żetony czy figurki przemieszczały się po jeszcze bardziej kolorowej planszy. Potem na krótki czas zagościła na stole gra memo, ale bardzo szybko została zastąpiona grą nazywaną przez domowników Złap Kurczaka (nigdy nie pamiętałem jak to „coś” się nazywało). Gra była banalnie prosta. Dwóch graczy rzucało po jednej kostce, na których ściankach były różne kolory. Celem gry było to, aby po rzucie kośćmi jak najszybciej złapać kurczaka o odpowiedniej kombinacji kolorów.

Potwory w Tokio

Potwory w Tokio – kto nie chciałby zagrać Godzillą i rozwalać połowę miasta?

W przypadku młodego, to właśnie był rubikon otwarcia się na gry stołowe. Potem poszło już lawinowo. Super Farmer, Pędzące Żółwie, Nogi Stonogi i Potwory w Tokio (tutaj trzeba było jedynie czytać opis kart) to kolejne pozycje, które opanowały nasz wspólny rodzinny świat.

Dziś po prawie 4 latach Młody kończy 7 lat i gra w ponad 30 tytułów. Ma już na koncie swoje pierwsze planszówkowe turnieje (Summoner Wars), jak i kilka imprez, konwentów, półkolonii które w pełni świadomie konsumował. Nie muszę wspominać, jaką dumą napawa to Planszożercę :D.

Planszówki potrafią uczyć

To niesamowite jak wiele umiejętności udało się przemycić grając w gry planszowe. Nie będę udawał ani silił się na wielkie analizy, bo brak mi kompetencji z psychologii i pedagogiki dziecięcej czy innych arkanów wiedzy tajemnej i udawał mądrzejszego niż jestem (sic!). Jednak na podstawie obserwacji swojego dziecka mogę podać przykłady, jak pozytywny wpływ na różnorodne obszary jego rozwoju miały wszelkiego rodzaju gry stołowe. Lista umiejętności będzie spora, choć pewnie nie jestem w stanie wszystkiego wyenumerować, a wielu aspektów sam nie jestem świadom. Trudno powiedzieć, które z wymienionych poniżej umiejętności są najważniejsze – każdy rozpatrzy to indywidualnie. Pozwoliłem sobie podzielić to na dwie kategorie.

Umiejętności twarde

Umiejętności twarde można w jakiś sensowny sposób zmierzyć i zbadać. Są bardziej namacalne i tym samym łatwiejsze do wymienienia.

  • skupienie i koncentracja – gry to idealne narzędzie do ćwiczenia koncentracji. To dotyczy zarówno gier memo, zręcznościówek jak i bardziej skomplikowanych gier. Wiadomo, że nie zawsze dziecko potrafi się od razu skupić, nawet na najprostszej grze. Dlatego tutaj piłka jest po stronie rodziców/opiekunów. Na pewno pomaga to, aby w pomieszczeniu, gdzie odbywa się rozgrywka nie grał telewizor lub inny „rozpraszacz uwagi”. Warto dziecko zachęcać i wspierać, cierpliwie tłumacząc i pokazywać jak grać. W przypadku młodego, to jesteśmy dziś w stanie grać nawet 2 godzinną grę przy pełnej koncentracji i zaangażowaniu.
  • umiejętności analitycznego myślenia – zrozumienie reguł, a potem planowanie ruchów, ich konsekwencje i skutki – to wszystko dziecko zaczyna rozumieć intuicyjnie i jeszcze nieświadomie, ale z czasem umiejętności logicznego myślenia wykorzystuje w życiu codziennym.
  • liczenie – zarówno proste enumerowanie akcji, punktów zwycięstwa czy ruchów stanowi idealne ćwiczenie liczenia przez zabawę. Na początku było to głośne wyliczanie na palcach, ale po jakimś czasie Młody dodawał, odejmował i mnożył w pamięci, bez jakiegokolwiek systematycznego wprowadzania tych działań.
  • ćwiczenie czytania – bardzo skuteczną metodą motywacji do nauki czytania była zachęta grania w tytuł zawierający karty. U nas były to: Herosi, Potwory w Tokio czy Summoner Wars. Zamiast ćwiczyć czytanie czasem nudnych dla dziecka czytanek, można podsunąć tekst kart, często nawet znacznie trudniejszy niż jest to wymagane w szkole. Co więcej, taki tekst trzeba zrozumieć, by poprawnie zastosować kartę w grze.

    Galaxy od Trian

    Galaxy od Trian nauczył Młodego liczyć, kojarzyć planować a przy okazji układać niesamowite kosmiczne „puzzle”

  • rozwiązywanie zadań z treścią – każde zadanie, ruch, akcja, to swoistego rodzaju zadanie z treścią. Jeśli dziecko potrafi zinterpretować opis zadania, nie będzie miało problemów z rozwiązywaniem zadań z treścią na matematyce, fizyce czy chemii :).
  • nauka tłumaczenia zasad – zauważyliśmy z żoną, ku naszemu olbrzymiemu zdumieniu, że Młody potrafi bez problemów wytłumaczyć grę innym, czy to ma być Potwory w Tokio, Splendor, Neuroshima Hex czy Summoner Wars.
  • wiedza ogólna – podczas grania zwłaszcza w tematyczne gry planszowe dziecko uczy się pojęć, które dorosły uważa za oczywiste. Np. grając w Galaxy of Trian Młody  zaczynał poznawać świat Kosmosu: co to jest planeta, gwiazdy, przestrzeń kosmiczna, asteroidy, stacja badawcza, statek kosmiczny.

Umiejętności miękkie

To raczej kompetencje psychofizyczne, komunikatywne, społeczne, które raczej trudno jednoznacznie zmierzyć, a są równie ważne w życiu codziennym.

  • nauka przegrywania – to największe wyzwanie na początku planszówkowej drogi, aby nauczyć się przegrywać, że gra planszowa to zabawa/rozgrywka i nie musi przenosić się na życie poza stołem. Dzieci, a także niektórzy dorośli, mają duży problem z akceptacją porażki. Gry, zwłaszcza mocno konfrontacyjne, skazane są na silny pierwiastek rywalizacji. Jako partnerzy do gry z dzieckiem trzeba z wyczuciem balansować pomiędzy „dawaniem forów” a serwowaniem porażek. Zbyt częste wygrywanie może dać poczucie, że to normalna sytuacja, a perspektywa porażki będzie jeszcze bardziej traumatyczna. Z drugiej strony zbyt częste porażki zniechęcają dziecko do kolejnych gier. W każdym razie nie warto zbytnio oszczędzać dziecka, ale od razu uczyć go porażek. To doskonała lekcja zarówno pokory, jak i dystansu. Wiadomo, że wszystko z stosować należytym wyczuciem.
  • szacunek dla przeciwnika – warto dziecku zwrócić uwagę na to, że pokonany gracz za chwilę może stać się zwycięzcą w kolejnej rozgrywce. Symboliczne podanie ręki po każdej konfrontacji także zdziała wiele, zwłaszcza jak dziamdziak przegrał. Pozwala na łatwiejsze przełknięcie porażki. Nauka dobrych zachowań przy stole często skutkuje dobrymi odruchami w życiu codziennym.
  • granie fair – często tłumaczymy z żoną, że granie zgodnie z przepisami ma głęboki sens, że oszustwo niszczy rozgrywkę, a zwycięstwo dzięki cheatowaniu to żadna satysfakcja i w zasadzie oszukiwanie samego siebie. Na razie to działa.
  • cierpliwość – to cecha na którą warto kłaść nacisk, zarówno w przypadkach oczekiwania na ruch przeciwnika, jak i podczas tłumaczenia gry, wykonywania ruchów. Wpajanie, że zbyt szybko podjęta decyzja może skutkować kardynalnym błędem.
  • komunikacja – zwłaszcza poprawne wysławianie się, precyzyjne zadawanie pytania czy odpowiedzi. Warto zwracać uwagę na korzystanie z okoliczników miejsca i czasu (a nie np. tłumaczyć to w sposób: weź to i połóż tutaj by zrobić tamto), co także poprawia komunikację nad stołem. Taka praca u podstaw to dobra baza do tego, by w przyszłości Młody w towarzystwie nie zachowywał się jak żelbetonowy kloc.

    Magia i Myszy

    Magia i Myszy – wspaniała gra kooperacyjna dla całej rodziny.

  • nawiązywanie nowych znajomości – granie, zwłaszcza z obcymi ludźmi na konwentach, zlotach czy imprezach, przyzwyczaja do przełamywania lodów, uczy obcowania z nieznajomymi, co może się przydać kiedy dziecko ma pierwszy raz pójść do szkoły, wycieczkę, obóz, itd.
  • sztuka argumentacji – w grach negocjacyjnych (Catan), kooperacyjnych (Magia i Myszy) czy z ukrytymi celami (Sabotażysta) trzeba wykazać się zarówno sprytem jak i umiejętnościami przekonywania czy perswazji . Tego typu gry idealnie ćwiczą te cechy także u dzieci.

Wymieniłem tylko te umiejętności, które mnie, jako laikowi łatwo zauważyć. Jednak pewnie jest znacznie więcej pozytywnych aspektów, które niesie ze sobą granie w gry planszowe. Pominąłem całkowicie inny, jakże mega duży plus planszówek. Otóż godzina rozgrywki z dzieckiem to czas spędzony razem, często z całą rodziną, który pozwala budować pozytywne więzi czy relacje i to bez wszędobylskiego monitora. Nie wspomniałem także jak potężnym narzędziem edukacyjnym mogą być gry planszowe w szkole, świetlicach czy wszelkiego rodzaju terapiach.

Warto sobie uświadomić, że świat gier planszowych poszedł znacznie do przodu. Bogactwo formy jak i treści w nowoczesnych planszówkach umożliwia fantastyczny trawers w świat magii, przyrody, historii czy wszechświata. W tej podróży mogą brać udział wszyscy, także ci najmłodsi. Umiejętne wprowadzanie dzieci w świat gier stołowych może być dla nich nie tylko formą doskonałej zabawy, ale pobudzać je jeszcze bardziej do poznawania świata. A także uczyć jak być lepszym człowiekiem i jak funkcjonować we współczesnym świecie. Tylko od nas, starszych zależy jak wykorzystamy ten aspekt życia. Zwłaszcza, że często nie doceniamy naszych pociech i stajemy się jako dorośli ich największym kagańcem w drodze do poznania.