Age of Empires III – tylko krowa nie zmienia poglądów

To było ponad 3 lata temu, kiedy jednego dnia kumpel przyjechał w odwiedziny i przywiózł Age of Empires III – planszówkę nawiązującą do znanej gry komputerowej. Pierwsze wrażenie po otwarciu dużego pudła było bardzo pozytywne. Duża ładna plansza, kupa figurek, klimatyczne monety – zapowiadał się bardzo soczysty ameritrash. Wprost nie mogłem się doczekać rozgrywki. Jakie było moje zaskoczenie i zawód po jak było już po wszystkim. Albowiem okazało się, że AoE to był eurosuchar łączący worker placement z area control. Grało się jakoś tak bez entuzjazmu. I tak oto gra zniknęła z mojego radaru na wiele miesięcy.

Minęły lata…

Swoją przygodę z nowoczesnymi planszówkami zacząłem od Battlestar Galactica, a potem od Runebound. Następnie pojawiła się lawina tytułów, których już nawet nie za bardzo pamiętam (dopiero po jakimś czasie zacząłem logować rozgrywki na BGG, co pomogło zachować pamięć). Nie mniej jednak zdecydowana większość gier jakie poznałem to były ameritrashe. Stąd może wynikał fakt „niezrozumienia” typowej gry euro jaką niewątpliwie jest Age of Empires III.

Przekroczeniem rubikonu jeśli chodzi o gry euro, była rozgrywka w Caylusa. Wtedy to naocznie uświadomiłem sobie, że gry po prostu dzielą się na dobre i złe, a nie na klimatyczne i te „wysuszone”. Magia zgrabnego, czystego mechanizmu dorównała klimatowi. Od tego czasu poznałem wiele gier euro. Jedne okazały się ciekawe inne wręcz przeciwnie. I choć nadal preferuje klimatyczne, epickie konfrontacje, to nie pogardzę zaproszeniem do stołu przy takich grach jak np. Hansa Teutonica, Terra Mystica, Terraformacja Marsa, Tikala, itd…

Age of Empires w pełnej krasie.

Age of Empires III okazała się grą drugiej szansy.

Nowe otwarcie na Age of Empires III

Na jednym z edycji Pionka udało mi się zagrać w Pana Lodowego Ogrodu. Gra była zaskakująco podobna właśnie do Age of Empires III z tym, że w przeciwieństwie do AoE frakcje w PLO były asymetryczne. Grało się bardzo miodnie. No i wtedy zapaliła mi się lampka „Zaraz zaraz, była kiedyś taka podobna gra…”. Akurat zbiegło się to w czasie, kiedy Hobbity przyłączyły się do kampanii kickstarterowej nowej edycji Age of Empires III, tym razem nazwanej Empires:Age of Discovery. Choć cena tej gry była zaporowa, to obiecałem sobie zagrać jeszcze raz jak tylko będę miał okazję. No i udało się.

Odświeżone wrażenia

Druga rozgrywka w Age of Empires III była bogatsza o co najmniej 3 lata planszówkowych doświadczeń. Grało się świetnie. Gra okazała swoją głębię i pokazała też jak że warto czasem podejść do tego samego tytułu po jakimś czasie, kiedy nabierze się odpowiedniej perspektywy. Jak to w rasowej grze euro jest kilka strategii zwycięstwa od skoncentrowania się na odkryciach, podbojach, budowach czy handlu albo wszystkim po trochu. Poza tym jak na grę euro gra posiada dość sporo negatywnej interakcji, co zdecydowanie podnosi jej ocenę w oczach Planszożercy.

Dziś zmuszony jestem uderzyć się w pierś i przyznać: „myliłem się”. Age of Empires III to bardzo udana gra. Okolicznością łagodzącą jest jedynie to, że w pierwszą rozgrywką w AoE grałem jako nieopierzony planszówkowy przedszkolak.