Gry wielopokoleniowe

Gry wielopokoleniowe

Gry planszowe to doskonały sposób na wolny czas w miłym dla siebie towarzystwie. Zwłaszcza jeśli są to chwile spędzone z dala od czającego się zewsząd ekranu (telewizory, monitory, komórki, tablety i inne piekielne zło…). Na łamach niniejszego serwisu nie powinno się w zasadzie tego w ogóle pisać. W ustach Planszożercy takie słowa to przecież truizm i oczywista oczywistość. Nie wszystkie gry odpowiadają gustom każdemu (matko, kolejny truizm :o). Z tego oto powodu warto rozbudowywać swoją kolekcję o dość zróżnicowane tytuły tak, aby móc dotrzeć z planszówkową krucjatą do jak najszerszego grona znajomych. Oczywiście pod warunkiem, że gra spodoba się zarówno samemu Planszożercy jak i innym. Stąd postanowiłem napisać niniejszy tekst, aby wprowadzić termin gry wielopokoleniowe.

Czy jednak wśród grona tylu poznanych gier mógłbym znaleźć takie, które pasowałyby wszystkim, zwłaszcza patrząc przez pryzmat gustów wielu pokoleń? A może inaczej, czy znajdą się gry, przy których czas miło spędzić może cała rodzina: od dziecka, które dopiero zaczyna czytać i liczyć, poprzez jego rodziców i dziadków? Odpowiedź jest jak najbardziej twierdząca: tak, owszem są takie gry i jest ich wcale niemało. Zatem jakie to tytuły mogą łączyć ze sobą przekrój kilku pokoleń, doświadczeń i wrażliwości?

Gry które spełniają powyższe stawiane przed nimi wymagania, często nazywa się grami familijnymi, i choć termin ten dobrze oddaje istotę sprawy, wolę stosować nazwę gry wielopokoleniowe. Czym się one charakteryzują? Pokrótce tym, że reguły są łatwe do przyswojenia, choć nie zawsze są to proste gry. Posiadają czytelną ikonografię i nie wymagają czytania. To w przypadku zarówno najmłodszych jak i najstarszych może mieć duże znaczenie. Trwają też nie za długo, maksymalnie do godziny. I jeszcze jedno: mają ograniczoną negatywną interakcję.

Znienawidzona gra

Listę „Gry wielopokoleniowe” rozpocząłbym od pozycji, którą zna chyba każdy na świecie, czyli Monopoly. Owszem ten tytuł jest znienawidzony przez każdego fanatyka gier stołowych, jednak trzeba oddać mu to, co cesarskie. Nie ma innej takiej gry, która sprzedałaby się w takich ilościach (no może szachy, ale te z pewnością nie są grą familijną). Co takiego przyciągającego jest w Monopoly? Może to, że reguły są wręcz prostackie? Albo, że gracz praktycznie nie ma wpływu na rozgrywkę? Bo przecież rzut kostką decyduje o ruchu, a ten kto nie kupuje wszystkiego co może, ten frajer.

Jakby tej gry nie oceniać i krytykować jest to najbardziej rozpoznawalna gra planszowa. I o ile pamiętam sam grając w nią w młodości z rodzicami dobrze się bawiłem i to była moja pierwsza przygoda z grami planszowymi.

Klasyki nad klasykami

Są takie gry, od których się zaczynało przygodę z planszówkami. To gry, które otworzyły grom planszowym okno na szeroki świat i go podbiły. Czasem gry tego typu nazywane są gateway’ami. Do takich gier na pewno zaliczę Catan (wcześniej Osadnicy z Catanu), Carcassone (tutaj gramy rodzinnie w podobną grę Galaxy of Trian) i Wsiąść do Pociągu. Nazywam ją Wielką Trójką. Nie są to skomplikowane gry, jednak właśnie w prostocie tkwi ich siła. Posiadają zgrabną mechanikę, którą można wytłumaczyć dosłownie w 5 minut. Do dziś lubię grać w wymienione tytuły, a ich największą wartością jest to, że mogę przy nich spędzić czas z całą rodziną w atmosferze hihów i hahów.

Familijny susz

Są dwie takie gry, dość podobne do siebie, suche aż do granic, w które także z przyjemnością zasiadam z całą rodziną. Należą one do lekkich gier euro, w których nie zazna się klimatu za grosz. A jednak w mojej rodzinie stanowią pozytywny fenomen i spędziliśmy przy nich razem wiele miłych chwil.

Pierwszą z nich jest Splendor, przez niektórych nazywany antyplanszówką (wcale nie z tego powodu, że to gra karciana nie posiadająca planszy). To gra o dobieraniu/zakupie kart klejnotów, dzięki którym tworzymy silnik do zakupy kolejnych potężniejszych kart. I tak w kółko, aż ktoś zdobędzie 15 punktów. Prosta gra, bez wielkiego mechanicznego polotu, a jednak „przypaliła” w naszym rodzinnym gronie. Dlatego bez wielkiego obruszenia, mimo że nie jestem fanem tej gry chętnie będę w nią grał.

Gry wielopokoleniowe - Century: Korzenny Szlak

Korzenny Szlak to lekka gra dla każdego.

Drugą grą, którą zaliczyłbym do familijnego suszu jest gra Century: Korzenny Szlak. To tegoroczna premiera, gdzie wykorzystując 4 rodzaje przypraw kupujemy karty na rękę projektując swój deck. Dzięki temu możemy pozyskiwać punktujące w grze karty rynków przypraw. Tak jak w poprzednim przykładzie, gra jest prosta (posiada jedną stronę instrukcji) o bardzo płynnym flow i równocześnie bardzo ładnie wydana.

Obie wymienione gry nie posiadają za grosz negatywnej interakcji, co w przypadku gier rodzinnych stanowi zaletę (w ogólności traktuję to jednak jako wadę – ot taki paradoks Planszożercy), co eliminuje potencjał niezdrowych emocji przy stole.

Rodzinna chwilówka

Tę grę zabieram prawie zawsze ze sobą, gdziekolwiek wybieram się z rodziną, nawet na szybki wypad do restauracji. Mowa oczywiście o Love Letter (mamy wersję Hobbit). Gra składa się z talii 17 kart, można ją łatwo schować do kieszeni, a rozgrywkę porównałbym do bardziej rozbudowanego Piotrusia. Zadziwiające jak tak mała liczba kart może dać tyle radości. W grze chodzi oto, aby odgadnąć kartę przeciwnika lub posiadać kartę o najwyższej sile na koniec gry. List Miłosny to idealny tytuł na czas oczekiwania: na posiłek, na pociąg/samolot, znajomych, itd… Runda trwa 1-2 minuty a cała rozgrywka trwa góra 30 minut w zależności od jej przebiegu.

Wybuchowe marble

Ktoś by powiedział, że w grach planszowych nie można już wymyślić nic nowatorskiego. Nic podobnego. Wybuchowa Mieszanka pokazała, że można. Zamiast planszy mamy do czynienia ze zgrabną skrzyneczką z której na odpowiednich torach wylatują (chciało by się napisać „wyturlywują”) szklane kulki symbolizujące składniki alchemicznych mikstur. Gracz w swojej turze dobiera jedną kulkę doprowadzając do swoistej eksplozji, która często daje jeszcze więcej magicznego składnika. Po czym umieszcza się zdobyte ingrediencje na płytki eliksirów lub stół laboratoryjny. Każdy uwarzony eliksir daje punkty zwycięstwa na koniec gry oraz jednorazową akcję po jego wykorzystaniu.

Mieszanka to rewelacyjna, niebanalna gra wielopokoleniowa. Które z dzieci nie zachwyciłoby się mnogością kulek i robieniem z nich eliksirów? Rodzice i dziadkowie także ulegli magii alchemicznego szaleństwa.

Magiczna fabularna kooperacja

Wydawałoby się, że gry kooperacyjne nie są dobrym kandydatem na gry wielopokoleniowe. Jednak w przypadku Magii i Myszy (MiM) to stwierdzenie nie jest prawdziwe. Wyobraźmy sobie historię, w której zła i przebiegła Królowa więzi swoich przeciwników, w tym księcia Collina, spadkobiercę tronu. Dysydenci z pomocą czarodzieja Maginosa zamieniają się w myszy i uciekają z celi. Tak zaczyna się niesamowita historia osadzona w przepięknie wykonanej grze kooperacyjnej. Magia i Myszy to fenomenalna gra narracyjna, gdzie każdy krok i każdy nowy scenariusz poprzedzany jest niesamowitą historią czytaną przez samych graczy. MiM to fantastyczna opowieść, idealna gra do gry z dziećmi, której prosta mechanika jedynie towarzyszy fabule i sprawia że cała rodzina może zanurzyć się w świat bohaterów i magii.

Gry wielopokoleniowe - Magia i Myszy

Magia i Myszy to bajkowa, narracyjna gra kooperacyjna, w którą uwielbiam grać ze swoim pierworodnym.

Podsumowanie

Załączone przykłady pokazują, iż gry wielopokoleniowe mogą być całkowicie od siebie różne i trawersować po odmiennych mechanikach, typach rozgrywek czy fabule. Trudno powiedzieć co składa się na przepis dobrej gry familijnej. Jest w nich coś, co przyciąga do siebie wszystkie pokolenia. Ze swojej strony przedstawiłem jedynie te gry, które posiadam i które sprawdzają się na moim stole. To oczywiście nie oznacza, że nie ma innych, lepszych.

Wniosek z całej tej historii jest zawsze taki sam: warto czasem spróbować i postawić na stole zacny tytuł, zamiast ślepić w ekran i zaproponować wspólne rodzinne granie. Może się okazać, że to strzał w dziesiątkę i przepis na doskonałą zabawę w rodzinnym gronie.