Mój planszówkowy rok 2022

Oj działo się …

Starając się podsumować rok 2022, który spędziłem przy stole z grami planszowymi, to pierwsze co przychodzi mi na myśl to słowa: „Rany i ile tego było…”. Bo nie będę ukrywał, że mój planszówkowy rok 2022 był wyjątkowo udany, a w wielu aspektach nawet rekordowy. Nie jestem w stanie stwierdzić co było tego przyczyną. Być może wpływ na tak wielkie obrodzenie miało to, że to był pierwszy rok bez większych pandemicznych ograniczeń. Stąd każdy fan gier stołowych chciał się wreszcie w pełni nasycić swoim hobby. Pozostawię jednak takie spekulacje innym. Sam raczej skupiam się na tym, aby czerpać przyjemność z minionych doświadczeń. A było ich przytłaczająco dużo.

Zawsze jest trudno wydestylować z morza tak wielu wydarzeń, rozgrywek czy nowych znajomości to, co najważniejsze. Pisać będę jak zwykle przez pryzmat swojego gustu i wrażliwości, a takie podejście do tematu zawsze pominie wiele kwestii. Z drugiej strony jednak papier – nawet ten elektroniczny – mimo, że przyjmie wszystko, to jednak nie jest z gumy i trzeba się na coś zdecydować.

Najpierw nieco liczb

Nie raz już manifestowałem swoje uwielbienie do statystyk. Nie byłbym zatem sobą, jeśli na początek nie podałbym liczb, które naniosą pewien kontekst tego, co chciałbym napisać. Tutaj jak zwykle w sukurs przychodzi mi aplikacja BGStats, której jestem wielkim fanem. Otóż mój planszówkowy rok 2022 charakteryzuje liczba 437, bo tyleż to partii rozegrałem w tym roku w 155 różnych gier. Zajęło mi to 471 godzin (to ponad 19 pełnych dni!). To jest rekordowa pula. Jeszcze nigdy nie dałem rady rozegrać tylu partii. Były to zarówno partie w lżejsze gry rodzinne jak i srogie, ciężkie tytuły. Wzrost ten może być spowodowany tym, że odświeżyłem sobie swoje konto na Board Game Arena. Jednak jak spoglądam na liczbę rozegranych elektronicznie rozgrywek, to stanowiły one jedynie 15% całości. Zatem zdecydowana większość partii odbyła się na żywo w gronie znajomych.

Statystyki z Bgstats

Aplikacja BGstats zawsze towarzyszy mi podczas każdej rozgrywki.

Drugi rekord, dla mnie jeszcze bardziej spektakularny, to liczba nowopoznanych gier. Albowiem mój planszówkowy rok 2022 to także 78 gier, w które zagrałem po raz pierwszy. Rozpoczynając rok wyznaczyłem sobie, w mojej ocenie bardzo ambitny, cel zapoznania się z 40 nowymi tytułami (czyli nieco ponad 3 nowości w miesiącu). Jednak to, co udało się ostatecznie osiągnąć, przekroczyło wszystkie moje oczekiwania. Tutaj duży wpływ na tak wielką liczbę zagranych nowości miały wyjazdy na konwenty, jak i popyrkonowe zdobycze, które pozyskaliśmy na poczet biblioteki gier w Klubie Fantastyki Druga Era.

Pod względem masy, w roku 2022 rządziły gry typu Roll and Write czyli wykreślanki. Oprócz znanych i bardzo lubianych Welcome To, Kartografów czy Rzuć na Tacę, poznałem kilka kolejnych jak Kolejowy Szlak, Demeter, Twilight Inscription, Duże Sumy, Wyspa Tukana, Fleet: The Dice Game. Z czego ostatnie dwie wymienione godnie zasiliły moją półkę.

Największe wydarzenie: Pyrkon

Bezapelacyjne największym wydarzeniem roku 2022 był dla mnie poznański Festiwal Fantastyki Pyrkon, na którym tradycyjnie gry planszowe mają bardzo solidną ekspozycję. Żaden z poważnych wydawców w Polsce nie może sobie pozwolić na to, aby ominąć to wydarzenie. Po 2 latach covidowej posuchy, wreszcie mogła nastąpić ta fantastyczna eksplozja, dosłownie i w przenośni. Pobito rekord frekwencji – ponad 56 tysięcy uczestników. W związku z Pyrkonem odwiedziła nas nasza planszówkowa banda: Oposy i Burz.

Z wielu pyrkonowych atrakcji planszówki zawsze należą do moich głównych atrakcji. Jak zwykle nie zawiodłem się. Poza nielicznymi wyjątkami, wydawcy stanęli na głowie, aby pokazać to, co aktualnie mają najlepszego. Udało się zagrać w sporo nowych jak i prototypowanych gier jak: Frostpunk, Wiedźmin: Stary Świat, Heroes Might & Magic III, Pierwszy Obywatel, czy Bretwalda. Tę ostatnią pozycję ostatecznie wsparłem w kampanii crowdfundingowej. Oprócz tego każdy z naszej planszówkowej bandy przywiózł ze sobą coś ciekawego i to dodatkowo zwiększyło pulę nowopoznanych gier w tym czasie.

Pyrkon the Boyz

Po dwuletniej przerwie Pyrkon znowu był niesamowitą dawką fantastycznych emocji.

Podsumowując, była to szalona, pełna emocji i niesamowitych doświadczeń impreza. Dzięki niej zawsze nabieram energii i ładuję spore pokłady planszówkowego entuzjazmu. Jest to taki swoisty kop, który motywuje do dalszego zagłębiania się w meandry świata gier planszowych.

Mój planszówkowy rok 2022 to głównie nowości

Jak już wspomniałem wcześniej, nowości to jedno z głównych haseł jakie powinno charakteryzować mój planszówkowy rok 2022. Było ich tak wiele, że trudno się do wszystkich odnieść. Zresztą w sporą część nowych tytułów już więcej nie zagram, bo były to słabe lub przeciętne pozycje. Jest jednak kilka, którym warto poświęcić nieco więcej uwagi.

Do takich należy niewątpliwie Barrage. Jest to gra planszowa o budowaniu sieci hydroelektrowni. Gracze konkurują o dostęp do wody, dzięki której zasilają wybudowane przez siebie elektrownie. Barrage to klasyczny worker placement z tym, że na wykonanie poszczególnych akcji wydajemy nie tylko robotnika, ale także sprzęt do budowy (betoniarki i koparki). Ten drugi nie przepada, tylko umieszczany jest na swoistego rodzaju rondel mierzący czas budowy. Gdy budowa dobiegnie końca, cały sprzęt budowlany wraca do puli gracza. To, co wyróżnia Barrage od wielu gier w swojej kategorii, to negatywna interakcja między graczami. Otóż w grze istnieje możliwość przekierowania strumienia wody do innej lokacji. Skutkuje to tym, że elektrownia przeciwnika może zostać pozbawiona dopływu strumienia wody, a tym samym energii. To bardzo wredny mechanizm, który dodaje dodatkowego „smaczka” w grze i sprawia, że Barrage z gry solidnej staje się grą bardzo dobrą.

Kolejną grą, którą chciałem uwypuklić w tym zestawieniu to Carnegie. Polowałem na ten tytuł sporo czasu, aż wreszcie udało się go kupić (a w zasadzie czekać aż dopłynie wersja KSowa 😊 ). Carnegie, to gra ekonomiczna o rozbudowywaniu przedsiębiorstwa. W swojej turze gracz wybiera jaką akcję będą rozgrywali wszyscy pozostali rywale. Cała sztuka polega na tym, aby tak wybrać akcję, żeby nie tylko dużo na niej zyskać, ale także nie dać zbyt wielu możliwości swoim przeciwnikom. Po pierwszej rozgrywce mam bardzo entuzjastyczne wrażenia.

Carnegie

Carnegie okazała się świetną grą ekonomiczną, w której rozwijamy swoje przedsiębiorstwo.

Kiedyś przeczytałem pewne zdanie: „Zagrałem w Eclipse’a bez aspektu exterminate”. To była opinia o grze Beyond The Sun. O tego momentu nie mogłem się doczekać, kiedy zagram w tę grę. Któregoś razu nie wytrzymałem i sam zorganizowałem sobie okazję do grania, po prostu kupując Beyond the Sun. Moje wrażenia z rozgrywek są bardzo entuzjastyczne. Osią gry jest tworzenie drzewka technologicznego, który umożliwia rozwój naszej frakcji oraz loty eksplorujące i kolonizujące kosmos. Każdy z graczy wykonuje na przemian akcje, których pula zwiększa się dzięki rozwojowi technologicznemu. Nie nazwałbym tej gry okrojonym Eclipsem, jednak ogromnie się cieszę, że ta gra jest na mojej półce. Niedawno gruchnęła wieść, że Beyond the Sun doczeka się polskiej wersji językowej jak i dodatku. To świetna wiadomość, bo ten tytuł zasługuje na to, aby stać się bardziej popularny na naszym krajowym podwórku.

Mój planszówkowy rok 2022 nie mógł obyć się bez Ark Nova. To gra, na którą zrobił się tak niesamowity hype, że każdy fan gier stołowych musiał choć raz zagrać w ten tytuł. Napisano o niej wszystko, że jest genialna, że to Transformacja Marsa killer, że jest odtwórcza, że warta swojej ceny, ale że też przehype’owana, i tak dalej, i tak dalej… Ze swojej strony mogę powiedzieć tyle, że to bardzo udana gra planszowa. Owszem, nie ma w niej nic nowego. Wszystkie zawarte w niej mechaniki i rozwiązania można znaleźć gdzieś indziej. Zresztą nawet sam autor tego nie kwestionuje. Siłą Ark Novy jest umiejętna i zgrabna kompilacja zapożyczonych pomysłów z innych gier. Gra się w to bardzo przyjemnie. A to, co dodatkowo mnie bardzo cieszy to fakt, że Ark Nova przypadła do gustu reszcie moich domowników. Jest zatem duża szansa grania w ten tytuł w rodzinnym gronie.

Jedną z nowych gier, którą chciałem szczególnie wyróżnić, to 1836Jr. To gra, którą poznałem podczas  tegorocznych Planszówek w Spodku, gdzie było całe stoisko, na którym tłumaczono gry typu 18XX. Dzięki ekipie Rails on Board wreszcie poznałem mechanizmy gier 18XX, wokół których urosła już niemal legenda. Muszę przyznać, że rozgrywka w 1936Jr okazała się bardzo ciekawym i satysfakcjonującym doświadczeniem. Na pewno z grami 18XX bardzo się polubię, choć wątpię czy będę miał okazję w nie często zagrać. Albowiem nie dość, że są to gry ciężkiego kalibru, to są też dość trudno dostępne.

Beyond The Sun

Beyond The Sun to świetna gra, w której centralną częścią jest budowanie drzewka technologicznego.

Główną cechą gier 18XX jest to, że gracze rozwijają sieć linii kolejowych zarządzając spółkami. Każda spółka emituje pulę akcji i każdy gracz może zostać akcjonariuszem tej spółki. Ten kto ma najwięcej akcji spółki jest równocześnie jej prezesem i to on decyduje o tym, w co dana firma inwestuje. Z tym że środki na inwestycje pochodzą z kapitału spółki, a nie środków gracza. Takie rozwiązanie daje wiele możliwości nie tylko do rozwoju przedsiębiorstwa ale także do wszelkiego rodzaju spekulacji na akcjach. Rozgrywka w 1836Jr przekonała mnie, że jedną z tego typu gier będę chciał mieć na swojej półce.

Z pozostałych nowych dla mnie gier, które dane mi było poznać, na pewno warto wyróżnić takie tytuły jak: Origins: Pierwsi Budowniczowie, Fleet: The Dice Game, Zaginiona Wyspa Arnak, Łowcy A.D. 2114, Moje Miasto, Dark Ages (Heritage of Charlemagne i Holy Roman Empire), Luxor, Ex Libris, Food Chain Magnate, Imperial 2030, Lisboa, Terakotowa Armia, Bretwalda. Z każdą z tych gier kojarzą mi się bardzo miłe wspomnienia. Część z nich kupiłem, a w większość ze względu na to, że posiadają je ludziska z mojego otoczenia, mogę zagrać w każdej chwili. Co mam nadzieję wkrótce nastąpi (ale ze mnie niepoprawny optymista, sic!).

Nowościami, które nie były dla mnie do końca nowościami, były kolejne edycje dwóch kultowych dla mnie 4Xów: Twilight Imperium 4ed i Clash of Cultures: Monumental Edition. Obie gry okazały się jedynie ewolucją swoich poprzedników. Owszem, doceniam zmiany w drzewku technologicznym w TI4. Jest on prostszy i łatwiejszy do przyswojenia. Jednak cała reszta to jest to, w co grałem we wcześniejszej wersji tej epickiej gry od wydawnictwa FFG. W przypadku zaś Clash of Cultures to nowa edycja zawiera sporo, w większości przypadków drobnych, praktycznie niezauważalnych zmian w stosunku do pierwowzoru. Część z nich można spokojnie wprowadzić do edycji pierwszej z korzyścią dla funu z rozgrywki.

Twilight Imperium 4ed.

Rozgrywka Twilight Imperium to zawsze wielka porcja niesamowitych emocji. 4 edycja tej gry okazała się tylko nieco ulepszoną wersją poprzedniej.

Co tam na froncie Legacy

Mój planszówkowy rok 2022 nie mógł obyć się bez rozgrywek w gry typu legacy, czy też rozegrania jakiejś dłuższej kampanii. W tym roku nie było jakiegoś wysypu nowych gier z tego gatunku. Możliwe, że moda na nie powoli się kończy. Na rynku gier legacy jest już całkiem sporo i wydawnictwa niekoniecznie chcą inwestować w kolejne. Nie mniej jednak udało się wyłuskać trochę czasu i zagrać w parę gier, które wymagają zagrania kilkunastu rozgrywek w stałej ekipie.

Długo czekaliśmy na wydanie Wampir: Maskarada Dziedzictwo. To gra legacy w znanym uniwersum RPG o tym samym tytule. Gra podzielona jest na kolejne epoki, po trzy scenariusze każda. Każda epoka wymienia jedną z trzech aren konfliktu, na których rywalizują wysokie wampiryczne rody. Obecnie jesteśmy w mniej więcej połowie gry, która okazała się dłuższa niż chyba wszyscy z grających się spodziewali.

Sama rozgrywka w Wampira jest przyjemna, choć nie jest to jakaś wybitna gra. Niestety dla osób, które nie znają dobrze uniwersum, brakuje w niej wyeksponowania jakiejś większej historii. Poza dość krótkim wstępem do każdego ze scenariuszy, gra nie oferuje żadnego fluffu, narracji. Oś gry to rywalizacja w walce o przewagi na arenach i kolekcjonowaniu odpowiednich kart. Mimo oczekiwań, nie czułem w niej żadnego klimatu.

Ark Nova

Nie dziwię się hype’owi jaki wybuchł wokół Ark Nova. To świetna gra o budowaniu własnego zoo.

Drugą, a tym samym ostatnią pozycją stricte legacy, w którą zagrałem, to Moje Miasto autora Reinera Knizii . Jest to lekka gra o projektowaniu miasta. Gracze układają w wylosowanej kolejności budynki na swojej planszy miasta. Przypomina to nieco grę w tetris. Cały szkopuł polega na tym, aby z jednej strony podczas układania budynków zdobywać pośrednie cele w trakcie partii, z drugiej natomiast, skutecznie punktować za spełnianie kryteriów na koniec rozgrywki. Czas trwania jednej partii do maksymalnie 30 minut. Co trzeci scenariusz należało rozpieczętować kolejną kopertę, co wprowadzało nowe reguły gry i zmieniały się reguły punktowania.

Jak na tak prostą grę, rozgrywka w Moje Miasto okazała się bardzo przyjemnym doświadczeniem. Dodatkowo jest to o tyle dla mnie wartościowe, że poprzez ten tytuł mogłem pokazać mojej śliczniejszej połówce, czym są gry typu legacy. Myślę, że na kolejną tego typu grę nie będę jej musiał za długo namawiać.

W roku 2022 pojawiło się na horyzoncie jeszcze parę innych gier typu legacy, jednak nie czuliśmy jakiegoś dużego parcia i kolektywnie zrezygnowaliśmy, aby je kupić lub wypróbować. Były to np. pozycje, za pudła których trzeba było zapłacić absurdalnie dużo siana (Clank: Legacy Acquisitions Incorporated) czy też kolejne części gier, które nie wywarły na nas ogromnego wrażenia (Quuens Dilema).

Kampanie

Oprócz tytułów typowo legacy, miałem okazję zagrać także w gry kampanijne. I tak, udało się nam rozpocząć kampanię w Łowcy A.D. 2114. Pudło z tą grą leżało i kurzyło się na jednym z regałów Sekcji Planszowej i kłuło to moje sumienie. Zwłaszcza, że słyszałem sporo dobrego o tej grze. Wreszcie któregoś czwartku, dość spontanicznie rozpoczęliśmy rozgrywkę w Hunterów. Jest to gra osadzona w post apokaliptycznym uniwersum przypominającym realia Mad Maxa czy Fallouta. Grupa wyrzutków pojawia się w upadłym mieście skuszonych wizją dorobienia się na tajemniczym zleceniu, jakie dostają od szefa lokalnej społeczności.

Co jest bardzo charakterystyczne, a co bardzo mnie zaskoczyło, to fakt, że gra nie ma podziału na konkretne scenariusze. Bohaterowie mają bodajże 53 dni na zakończenie przygody. Jednak w każdym momencie można zakończyć granie i zapisać stan gry, by zacząć ponownie od momentu jej przerwania. Sama rozgrywka podzielona jest na akcje, które wykonuje cała drużyna. Akcje kosztują czas – chyba najcenniejszy zasób w całej rozgrywce. Akcje mogą być różne, od podróżowania, dokonywania zakupu, produkcji i ulepszania sprzętu. Jednak najważniejszą z nich jest podejmowanie przygód/misji. I tutaj upatruję największy atut tej gry. Albowiem zapoczątkowanie misji przypomina grę paragrafową. Skutkiem podejmowanych wyborów są nie zwykłe teksty, nagrody czy konsekwencje, ale też całe questy, które mogą skończyć się np. walką na mapie taktycznej gry. Dla przykładu, raz w dość niefrasobliwy sposób wybraliśmy opcję, która skutkowała walką z mechanicznym King Kongiem, co jak można się spodziewać, nie zakończyło się dobrze.

Łowcy A.D. 2114

W Łowcach A.D. 2114 wcielamy się w grupę wyrzutków w realiach postapo, którzy rozwiązują zagadkę pewnego kultu.

Nie mniej jednak Łowcy A.D. 2114 okazały się bardzo udanym tytułem i nie mogę się doczekać, by dokończyć całą historię.

Na koniec chciałbym się jeszcze pochwalić ukończeniem w rodzinnym gronie całej kampanii „Kości Arnoru” w grze Podróże przez Śródziemie. Nasza trzyosobowa drużyna skopała tyłki Atarinowi i wygrała kampanię. To co mnie najbardziej cieszy, to że entuzjazm w narodzie był na tyle duży, że jest szansa, aby za jakiś czas wziąć się za bary za kolejną kampanię.

Co jeszcze mnie ucieszyło

Mój planszówkowy rok 2022 to oczywiście nie tylko nowości, gry typu legacy czy kampanie. To szereg rozgrywek gier, które od dawna znam, a które zawsze dają wiele satysfakcji. Niestety duża liczba pozycji w jakie zagrałem skutkowała tym, że nie dane było mi zagrać częściej w tytuły, które najbardziej lubię. To mój taki wewnętrzny paradoks, że chęć poznawania nowych gier kłóci się z potrzebą grania w pozycje, które miesiącami kurzą się na półce i uwypuklają ciężar półki wstydu. Nie mniej jednak zawsze cieszę się z każdej rozegranej tego typu gry.

I dla przykładu, wreszcie po kilku nieudanych próbach, udało się zagrać w Star Trek: Ascendancy. 4X niesamowicie oddający ducha eksploracji Kosmosu. Podobnie cieszą rozgrywki w Eclipse’a, Terraformację Marsa, Dominant Species (w pełnym składzie), Hight Frontier 4 All, On Mars czy Tsukuyumi. To gry długie, najczęściej wymagające odświeżenia sobie zasad, przez co trudniej jest zebrać do nich pełną ekipę. Stąd, za każdą zakończoną rozgrywką ogarniała mnie satysfakcja i spełnienie.

To, co mogę ewidentnie zaliczyć na plus w roku 2022, to wyjazd na kolejną edycję Planszówek w Spodku. Raz, że był to doskonały pretekst do odwiedzin Burza i w ogóle zobaczenia się z całą naszą planszówkowo-konwentową bandą. Dwa, to można było zaobserwować jak konwent w Katowicach wyrasta na jedną z największych tego typu imprez w Polsce. Z edycji na edycję przyrasta nie tylko liczba uczestników, ale także lista oferowanych atrakcji.

1836Jr

1836Jr to świetny gateway do gier typu 18XX.

Jest jeszcze jeden aspekt, który sprawia, że mój planszówkowy rok 2022 spełnił moje oczekiwania. Otóż udało mi się pozyskać do mojej kolekcji dwie gry ekonomiczne, na które polowałem od dość dawna. Są to: Carnegie i City of the Big Shoulders. Obie należą do dość ciężkiej kategorii gier ekonomicznych. W pierwszą z nich udało się już zagrać i potwierdzić, że to gra, która z pewnością pozostanie na mojej półce. Jeśli chodzi o drugą, to czekam niecierpliwie na pierwsza rozgrywkę zwłaszcza, że są w niej zaimplementowane mechanizmy z gier typu 18XX, które ostatnio miałem okazję poznać i bardzo przypadły mi do gustu.

Mój planszówkowy rok 2022 to też wsparcie kolejnej kampanii crowdfundingowych. Raczej stronię od tego typu zakupów, zwłaszcza że jedno wsparcie czeka na finisz (Stellaris Infinite Legacy). Tym razem padło na Bretwaldę, w której prototyp miałem okazję zagrać na ostatnim Pyrkonie. Rozgrywka jak i wykonanie spodobała mi się na tyle, że postanowiłem wesprzeć ten tytuł.

Rozczarowania

Spośród wielu spraw, które się niewątpliwe udały lub sprawiły dużą satysfakcją, były też rzeczy rozczarowujące. Czasem może nawet nie warto o tym pisać, ale z drugiej strony musi być jakaś równowaga we Wszechświecie.

Chyba największą porażką roku jaką mogę wymienić to, że nie odbyła się kolejna edycja Planszówek na Narodowym. To był konwent, do którego już się przyzwyczaiłem i uwzględniałem w swojej planszówkowej agencie planowanej na każdy rok. Jednak pandemia powywracała wszystko do góry nogami i coś tam w naszej stolicy nie zagrało. Impreza zdaje się nie będzie już kontynuowana. Trzeba będzie zatem znaleźć inne wydarzenie, które wypełni tę lukę.

Z kolei wydarzenie, które wstrząsnęło światkiem gier planszowych, to zamknięcie działalności wydawnictwa Lacerta. Było to wydawnictwo, które wydawało dużo klasyków takich jak: Agricola, Puerto Rico, Great Western Trail, Lu Havre, Azul, itd… To dzięki tej ekipie mogliśmy cieszyć się polską wielu zacnych gier. Fakt, że wszystkie co zacniejsze tytuły i franczyzy przeszły do wydawnictwa Rebel, co potwierdza życiowe prawidło, że w przyrodzie nic nie ginie. Jednak upadek Lacerty może zwiastować trend, który uwypukli się w roku 2023.

Podróże przez Śródziemie

Podróże przez Śródziemie – drużyna śmiałków właśnie pokonuje głównego antagonistę kampanii Atarina.

Mój planszówkowy rok 2022, to też bieda rozgrywki. Niestety przy tak dużej liczbie nowych gier jakie miałem okazję zagrać, musiały znaleźć się także gnioty. Zwłaszcza granie na konwentach zwiększa ekspozycje na ryzyko zagrania w coś, co niekoniecznie celuje w moje gusta. Tutaj nie będę znęcał się nad grami, które wpadły w moją orbitę niejako przez przypadek. Raczej chciałbym wymienić tytuły, na które z pewną dozą ekscytacji czekałem by zagrać, a niestety okazały się w moich oczach nie warte dalszej uwagi.

Pierwszym tytułem, który bardzo negatywnie mnie zaskoczył to Feudum. O tym tytule krążyło wiele opowiadań. Do najczęstszych opinii o Feudum jakie pojawiały się w przestrzeni, to że jest to gra dziwna mająca nietypowe mechaniki. I rzeczywiście moja pierwsza i na razie jedyna (i to niedokończona) rozgrywka była nietypowa. Choć przyznam, że siadałem do stołu nastawiony mentalnie na wszelkie dziwadła. Generalnie rozgrywka była szarpana, gdyż graliśmy praktycznie z instrukcją na kolanach. Być może dlatego moja ocena Feudum nie jest entuzjastyczna. Trudno mi nawet przypomnieć, co mi w tej grze najbardziej nie pasowało. Pytanie jakie sobie zadaję jest takie, czy znajdę jeszcze czas i chęci aby dać tej grze drugą szansę (przypadek Age of Empires III pokazał, że czasem warto).

Feudum

Feudum to gra, która mnie zmęczyła. Ale chyba chcę jej dać drugą szansę.

Z kolei druga gra, którą chcę wymienić, to bezapelacyjnie i jednoznacznie słaby tytuł. Jest nim Sukcesorzy. Wydawnictwo Phalanx zdecydowało się swojego czasu na wydanie nowej edycji tej starej gry, uruchamiając kampanię crowdfundingową. Akcja się udała i wydawało się, że gra jest pozytywnie przyjęta. Spodziewałem się zatem, że moje wrażenia z gry będą pozytywne. Jakież było moje rozczarowanie, kiedy siedliśmy do pięcioosobowej rozgrywki. Zauważyć się dało, że jednak Sukcesorzy to gra, która się zestarzała, a przynajmniej w wariancie jakim graliśmy dla wszystkich była to trauma. A to już chyba nie przypadek. Generalnie, może w trybie na 2 graczy jest lepiej, ale na pewno tej grze nie dam już drugiej szansy. Być może nie jestem odpowiednim targetem do tego typu gier, bo to gra wybitnie wojenna, ale już sama rozgrywka to był duży zawód.

Myśląc i podsumowując minione lata zawsze pozostaje niedosyt i poczucie, że nie zagrało się w tyle ciekawych i wspaniałych gier. To uczucie narasta z każdym rokiem, bo nieustannie rośnie liczba gier należących do grupy „świetna, chcę jeszcze zagrać”. W tej sytuacji czuję się zawsze rozdarty pomiędzy graniem i poznawaniem nowych gier a ogrywaniem tych, które najbardziej lubię. Tutaj najbardziej kłuje fakt coraz rzadszego grania w gry typu 4X.

Plany na nowy rok

Cóż może sobie życzyć każdy entuzjasta gier planszowych na nadchodzący rok? Zapewne jak najwięcej czasu na spędzanie go przy grach planszowych. Aby nie opadł entuzjazm i chęć zgłębiania kolejnych aspektów świata planszówek, na pewno chciałbym zakończyć grać w rozgrzebane rozgrywki w legacy i kampanie. Być może uda się rozpocząć jakieś nowe (ISS Vanguard, Podróże przez Śródziemie). To samo tyczy się kampanii crodwfundingowych. Mam nadzieję, że zarówno Bretwalda jak i Stellaris Infinite Legacy będą w tym roku leżeć na mojej półce.

Na pewno są plany na to aby uczestniczyć w jakiś branżowych konwentach. Wiadomo, że Pyrkon czy Planszówki w Spodku to pozycje obowiązkowe, ale może też uda się odwiedzić inne imprezy. Już w tym roku myślałem czy nie odwiedzić ALEGramy, Gratislawię czy Rzuć Kostką. Czas pokaże, czy może uda się poszerzyć swoją konwentową agendę.

City of the Big Shoulders

Plan na ten rok to na pewno ogranie City of the Big Shoulders.

Rok 2023 będzie niewątpliwie ciężki dla branży gier planszowych, ale nie tylko w Polsce. Kryzys gospodarczy i szalejąca inflacja może sprawić, że rok 2023 poturbuje rynek gier planszowych. To spowoduje, że niektóre wydawnictwa ograniczą wydawanie ciekawych gier na polski rynek lub nawet całkowicie zamkną interes (jak to było z Lacertą w roku 2022). Tak czy inaczej gier planszowych jakie znajdują się w moim zasięgu jest obecnie tak wiele, że nie będę narzekał na brak tytułów do grania. Nowości zapewne także nie zabraknie.

Najważniejsze, aby nie tracić entuzjazmu i wygospodarowywać sobie czas na siadanie przy stole. Bo w końcu chodzi oto, aby w miłym dla siebie gronie ludzi spędzać czas a nie jako przy okazji grać w planszówki.