Planszówkowy przegląd roku 2020

Planszówkowy przegląd roku 2020

Jak zwykle, gdy czas skreślił kolejny duży krzyżyk w naszym kalendarzu, warto podsumować zakończony rok. A to był dziwny, nietypowy czas, nie tylko w świecie gier planszowych, ale w praktycznie każdym aspekcie życia na całym Globie. Świat został zdominowany przez temat walki z koronawirusem, a planszówkowe życie Planszożecy nie było pod tym względem wyjątkiem. Niczym stado spragnionych dementorów, praktycznie cały rok wisiało nade mną mroczne widmo lockdown’ów, obostrzeń i ograniczeń. Zatem i planszówkowy przegląd roku 2020 prawie na każdym kroku będzie miał odciśnięte piętno „koronanieszczęścia”.

Rok 2020 to przede wszystkim czas licznych opóźnień premier, odwołanych konwentów i imprez. To także czas poszukiwania i eksploracji grania w sieci. Jak to mówią, świat nie zna próżni. I już po kilku miesiącach szoku jaki wywołał social distancing, wydawnictwa jak i sami gracze wokół siebie zaczęli na nowo organizować sobie planszówkowy świat.

Z drugiej strony każdą okoliczność, nawet tą najbardziej ponurą można starać się przekuć w coś konstruktywnego, twórczego czy rozwijającego. I tak było także i w minionym roku. Zacznijmy więc ten swoisty trawers po tym, czego doświadczyłem w roku 2020 przy stole i naokoło niego.

Jak zwykle planszówkowy przegląd roku 2020 będzie pisany jedynie przez pryzmat doświadczeń Planszożercy, którego główną idee fixe było raczej ogniskowanie się wokół samego grania, niż ekscytowanie się kolejnymi negatywnymi informacjami. Zwłaszcza w odniesieniu do planszówkowych wieści.

Garść statystyk

Ze względu na okoliczności rok 2020 nie był tak obfity w rozgrywki jak rok 2019. Razem rozegrałem 333 gry w 97 różnych tytułów, w tym 21 gier nowych dla mnie. Sama niższa liczba rozgrywek, bo aż o 50, nie jest jeszcze takim dramatem. To jednak katastrofalnie niska liczba nowości, jest niestety bardzo przykra mojemu sercu (w roku poprzednim było ich aż 54). Jest to bezpośredni wynik lockdown’u, który był przyczyną odwołania większości planszówkowych imprez, w tym choćby jubileuszowego Pyrkonu. A to właśnie na takich eventach zwykle poznawałem najwięcej nowych tytułów.

Z kolei spora część zalogowanych pozycji to lekkie, familijne rozgrywki, które toczyliśmy w gronie najbliższej rodziny. Nie jest to oczywiście nic złego, jednak widoczny jest trend grania w tytuły lżejsze, ze względu na duże ograniczenia gromadzenia się w większym, nerdowskim gronie.

Rozgrywki w 2020 roku

Planszówkowy przegląd roku 2020 najbardziej obfituje w lekkie, familijne rozgrywki, w gronie których królowały wykreślanki.

Jeśli jesteśmy już przy statystykach, to kolejny raz chciałbym się chwilę zatrzymać przy aplikacji BGStats, za pomocą której można logować swoje planszówkowe rozgrywki. Cały rok 2020 trwały intensywne prace nad rozwojem tego, jakże bliskiego mojej duszy narzędzia. Wprowadzono dodatkowe zarządzanie kolekcją gier, rozbudowano challenge’e czy usprawniono dzielenie się rozgrywkami z innymi graczami. BGStats w połączeniu z BBG stanowi potężny oręż dla tych, którzy uwielbiają zanurzać w oceanie liczb i statystyk. Równocześnie jest to nieocenione źródło danych, służących choćby po to, aby planszówkowy przegląd roku 2020 jak najbardziej odzwierciedlał moje planszówkowy trendy.

Najważniejsze wydarzenia

Do jednym z najjaśniejszych wydarzeń jakie zapadło mi w roku 2020, należy niewątpliwie wyjazd na Śląsk, na lutową edycję Planszówek w Spodku. Udało się wtedy zagrać w kilka ciekawych gier takich jak Catan: Gwiezdni Osadnicy, Maracaibo czy Abominację. A także przekonać się do Podróży przez Śródziemie, co skutkowało nie tylko zakupem tej gry, ale także rozpoczęciem pierwszej kampanii „Kości Arnoru”. Była to także okazja, aby odświeżyć nasz Planszówkowy Trójkąt Bermudzki.

Niewątpliwie dużym momentem zwrotnym jaki się dokonał w mojej głowie, to przełamanie tabu grania online w gry planszowe. Wcześniej nie tylko nie czułem potrzeby sięgnięcia po tę formę grania w gry stołowe. Czułem także wewnętrzny opór wynikający z tego, że grę trzeba pomacać, fizycznie doświadczyć, by nazwać ją planszówką, a nie tylko grać. Jednak praktyka pokazała jak infantylny to był pogląd i że warto łamać stereotypy. Oczywiście nie znaczy to, że teraz będę większość rozgrywek w gry planszowe spędzał wirtualnie. Jednak na pewno, jeśli zdarzy się okazja by zagrać, zwłaszcza z dawno nie widzianymi znajomymi, to jak najbardziej skorzystam.

Co więcej, cyfrowe granie pozwoliło mi poznać kilka bardzo zacnych klasyków, w które dotychczas nie miałem okazji zagrać. Choćby: Race for the Galaxy, Eminent Domain, Troyes czy Lewis & Clark. Swoją drogą, platformy do wirtualnego grania okazały się nie tylko źródłem poznawczym, ale także poszerzyły grono potencjalnych graczy wręcz do nieskończoności.

Podróże przez Śródziemie

Gdy ponownie zagrałem w Podróże przez Śródziemie, przekonałem się do tego tytułu w 100%.

Największym osobistym zdarzeniem jakie zapadło mi w pamięci, to fakt pierwszej rozgrywki w Eclipse’a z moim Pierworodnym. To, że mogę wreszcie zasiąść już z Młodym przy stole i grać w swoją najlepszą grę i to 4X’a, napawa mnie rodzicielsko-nedrowskim wzruszeniem.

Rok 2020 to także rok wykreślanek. Nie mam ich zbyt wiele, bo jedynie WelcomeTo, Rzuć na Tacę i Kartografów. Jednak w pewien sposób przekonfigurowały one moje podejście do grania w planszówki. Co więcej pokazały, że w świecie gier planszowych zawsze pojawiać się będą jakieś nowe trendy, które wzbogacą nasze planszówkowe doświadczenia.

Natomiast jeśli chodzi o pozytywne wydarzenia ze Świata jakie zapadły mi w pamięć, to z pewnością wydanie przez Plalanxów Brassa i zapowiedzi wydania Dominant Species. To także wydanie polskiej edycji dodatku do Twlilight Imperium 4 oraz Kiskstarterowa Kampania gry ISS Vanguard.

Najciekawsze nowo poznane gry

Mimo, że liczba nowych gier w jakie miałem okazję rozegrać w roku 2020 nie była imponująca, to jednak kilka z nich jest godne wyróżnienia. Na pewno bardzo pozytywne wrażenia zrobiły na mnie Maracaibo – nowa gra Alexandra Pfistera, Abominacja, Catan: Gwiezdni Osadnicy czy Azul: Letni Pawilon. O tych tytułach pisałem przy okazji relacji z Planszówek w Spodku. Stąd tylko o nich wspominam.

Gra, która zdobyła pierwsze miejsce wśród nowo poznanych to On Mars. Zagrałem w nią już w styczniu, ale w zasadzie przez resztę roku nie poznałem lepszej gry. To kolejna gra o kolonizacji Czerwonej Planety. Bardzo solidnie wydany worker placement o niezwykle krótkiej kołderce, gdzie kierując korporacją staramy się osiągnąć jak największy splendor. W tej grze gracz musi nie tylko rywalizować o dostępne akcje. Ale także odpowiednio konkurować na marsjańskiej planszy o najbardziej dogodne miejsce do rozwoju własnych planetarnych modułów. Mnogość mechanik jest w On Mars zaskakująco bardzo zgrabnie skomponowana w jedną całość. Polecam tę grę każdemu, kto lubi cięższe gry euro.

On Mars

On Mars okazał się nowością roku 2020.

Drugą grą, która mnie urzekła i to na tyle, że od razu chciałem ją zakupić po rozegraniu pierwszej rozgrywki, to Trajan Stefana Felda. Przez lata dużo nasłuchałem się o tej grze, ale zawsze jakoś nie było okazji, by w nią zagrać. Z kolei liczba niezdrowych dyskusji jaka rozpalała się na temat twórczości Felda jak i samego Trajana jest wręcz legendarna. Jedni twierdzili, że Trajan jest grą ocierającą się o geniusz. Drudzy natomiast wytykali grze saharyjski klimat. Stąd zagrałem w nią, choćby z samej ciekawości i aby zweryfikować, która ze stron jest mi bliższa.

Wreszcie, gdy nadarzyła się okazja, Trajan zmasakrował moje zwoje mózgowe. Być może to był efekt pierwszej gry. Jednak liczba możliwości jaką oferuje zastosowana mechanika rondla, była czasem obezwładniająca. Dziś rozumiem zachwyt nad twórcą tej gry. Nie grałem w zbyt wiele jego gier, bo tylko w Trajana i Zamki Burgundii. Mogę jednak przyznać, że w Trajanie w elegancki sposób Feld powiązał ze sobą kilka innych mechanik, które dały wybitny efekt. Jednocześnie trzeba też podkreślić, że Trajan to wręcz definicja suchego euro. Mogę zatem zrozumieć dlaczego niektórych ta gra po prostu męczy a rozgrywka nie daje satysfakcji.

Kolejną grę, w którą pierwszy raz zagrałem i to w dodatku online, na platformie BGA, to Troyes. Jest to świetnie zaprojektowana gra, polegająca na zarządzaniu akcjami za pomocą wyrzuconych kości. Są w niej zawarte zarówno walka na przewagi, ukryte cele jak i worker placement czy set collection. Naprawdę byłem pod wrażeniem tej gry. Teraz pluję sobie w brodę, że nie kupiłem Troyes, kiedy była jeszcze do ogólnodostępna i to za bardzo małe pieniądze. Dziś jest to praktycznie niemożliwe, aby w ogóle nabyć ten tytuł.

Na koniec chciałbym jeszcze wspomnieć o Kartografach, które w grudniu przebojem wdarły się do mojej kolekcji. Także opanowały gust mojej drugiej, piękniejszej i mądrzejszej połowy. Przez pierwsze 2-3 tygodnie od pokazania jej tej gry, nie było dnia abyśmy nie łupali w Kartografów. Jest to świetna wykreślanka, przypominająca nieco tetris. A to, że można losować cele gry sprawia, że praktycznie każda rozgrywka jest inna i ma inną dynamikę. Gorąco i z czystym sercem polecam ten świetny fillerek.

Rozgrywki godne wspomnienia.

Wiadomo, że pozytywne wrażenia z rozgrywek, to nie tylko zasługa poznania nowych gier. Planszówkowy przegląd roku 2020 musi zawierać także takie tytuły, które za każdym razem są gwarantem dobrej zabawy. I tutaj muszę wspomnieć o kilku grach planszowych, które niezmiennie stanowią moją topową listę. Są nimi Battlestar Galactica, w która zagościła na stole trzy razy. Nie mogło też zabraknąć ani Terraformacji Marsa, ani Zimnej Wojny. Przy czym zaznaczę, że w tą drugą raz zagrałem online na steamie i przyznam, że nie było tak źle.

Battlestar Galactica

Battlestar Galactica zawsze na propsie.

Z ulubionych sucharków udało się zagrać i w Terra Mysticę z nowym dodatkiem Kupcy. Trzeba przyznać, że Kupcy znacznie odświeżyli ten zacny tytuł. Z kolei na platformie BGA zaliczyłem zarówno Nippon jak i Puerto Rico. Jednak królem okazał się Brass. Ta gra jest po prostu genialna. Dobrze było ją pokazać nowym osobom. Tak na marginesie, to bardzo się cieszę, że w tym roku wariant Brass: Birmingham otrzymała Nagrodę Gra Planszowa 2020.

Z gier typu 4X udało się nie tylko zaliczyć Clash of Cultures, Runewars, Star Trek:Ascendancy czy Twilight Imperium 3ed. Ale przede wszystkim pokazać te gry kilku nowym osobom. Wierzę, że choć część z nich została zarażona wirusem planszówkowego 4X-owca. To dobry zaczyn, by w toku 2021 częściej grać w tego typu gry.

Nippon na platformie BGA

Tak wygląda gra Nippon na platformie Board Game Arena.

Na koniec chciałbym wspomnieć o jeszcze jednej grze, która niestety rzadko kiedy ląduje na moim stole. A to choćby dlatego, że to gra trudna. Ponadto wskazane by grać w nią w maksymalnym sześcioosobowym składzie, a czas pandemii nie sprzyja graniu w tak dużym składzie. Mowa o Dominant Species. Znowu udało się ją przedstawić nowym osobom. A to przecież jest rewelacyjna gra. To, jak fenomenalnie ukryto w niej war game’a i odwzorowano walkę gatunków o przetrwanie, cały czas wywołuje we mnie zachwyt. Tym bardziej cieszy zapowiedź wydania Dominant Species w polskiej wersji językowej przez wydawnictwo Phalanx Games.

Rozczarowania

Pomimo, że starałem się skupiać na pozytywach, to jednak przegląd roku 2020 musi zawierać także kilka aspektów, które doskwierały mi najbardziej. Nie trudno się domyślić, że najgorsze co mogło się wydarzyć dla fana gier planszowych, to lockdown i social distancing. Całkowite zamknięcie w domu spowodowało, że w zasadzie przez pierwsze miesiące ograniczeń grałem jedynie w domu, w gronie rodziny. Dopiero po tym okresie szoku, zaczęliśmy się ze znajomymi organizować online, a później w mniejsze, stałe grupy domowe. Wtedy granie stało się praktycznie jedyną towarzyską odskoczną w tym całym nieszczęściu.

Jednak największym namacalnym nieszczęściem, jaki mogę wymienić, to odwołanie Pyrkonu. Jest to największy konwent fantastyki w naszej części Europy i brak tej fantastycznej atmosfery zabawy i nerdyzmu doskwiera do dziś. Zresztą cała branża eventowa została położona na kolana. Nie jest w ogóle pewne czy w obecnym roku takie wydarzenia jak Pyrkon będą miały możliwość się odbyć. To wielki znak zapytania, który będzie wisiał nad nami przez cały rok.

Oczywiście brakuje mi nie tylko Pyrkonu, ale wszystkich pozostałych konwentów na których regularnie bywałem, zwłaszcza Planszówek na Narodowym i Planszówek w Spodku (jej jesiennej edycji). W końcu konwenty to nie tylko okazja do poznania nowości wydawniczych, ale także spotkanie się z kumplami po fachu. Jest to także totalne oderwanie się od prozy codziennego życia.

Star Trek: Ascendancy

Pomimo, że rozgrywka w Star Trek:Ascendancy może się niemiłosiernie dłużyć, to jednak wrażenia z gry są tego warte.

Z racji tego, że planszówkowy przegląd roku 2020 nie obfituje w wiele nowo poznanych gier, to i rozczarowań pod tym względem jest mało. Jednak jeden tytuł chciałbym na tej niechlubnej liście wyróżnić. Jest to kooperacyjna gra Spirit Island. Gra w zapowiedziach prezentowała się bardzo interesująco. Zbierała także bardzo dobre recenzje. Pnie się także wysoko w rankingu BGG. Niestety pierwsza moja rozgrywka nie podzieliła tego entuzjazmu. Fakt, grałem w trybie przyspieszonym, ale cały flow gry był zachowany. Spirit Island okazała się suchym, bardzo przeliczeniowym koopem, a nad stołem wiało nudą. Dla mnie gry kooperacyjne muszą mieć przede wszystkim klimat i tzw. „ruch nad stołem”, a tutaj nie było ani jednego ani drugiego. Być może dam jeszcze kiedyś tej grze szanse, jednak na razie czuję wielkie rozczarowanie.

Plany na ten rok

Jak zawsze, Nowy Rok, to także nowe postanowienia. W związku z pandemią, nie stawiam sobie zbyt ambitnych celów. Ot, żeby po prostu grać, grać i grać. Owszem chciałbym wreszcie ogarnąć Hannibala, bo zbyt długo już leży on na mojej półce wstydu. Ale jakoś nie było na to czasu. W planie jest także rozdziewiczyć mój nowy nabytek, tj. Warrior Knights. Jest to bardzo stara gra wydawnictwa FFG, na którą czaiłem się z kupnem i zagraniem od lat. Ma ona jeden „drobny” mankament” – rozgrywka jest porównywalna z rozgrywką w Twilight Imperium, czyli trwa nawet do 7-8 godzin. Mam jednak nadzieję, że uda mi się zorganizować ekipę i zagrać.

Rok 2021 to rok, w którym na pewno będę grał w wiele gier typu legacy. Na pierwszy rzut pójdą Dylematy Króla i Pandemia Legacy: Zero. Równolegle rozpoczęta jest kampania Podróży przez Śródziemie, a zakładam że na niej się nie skończy i rozpoczniemy grać w kolejną (aktualnie dostępne są już 4 kampanie). Oprócz tego kuszą jeszcze Clank czy Aeon’s End Legacy, a na horyzoncie pojawiły się newsy nawet od takim wynalazku jak Sagrada Legacy. A mamy dopiero początek roku. Także ten gatunek przeżywać będzie swoisty rozkwit.

Postanowiłem także, aby grać częściej w gry, które najbardziej lubię. Nie będzie to proste zadanie, zwłaszcza w dobie pandemii. Jednak widok zakurzonych pudeł, które mogłyby być wykorzystane kłuje oczy Planszożercy. Cóż, czas pokaże co z tego założenia wyjdzie.

Na koniec

Osobiście nie mam wielkich nadziei, że sytuacja w tym roku będzie znacząco lepsza od poprzedniego. Ale jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia. Być może w drugiej połowie roku uda się pojechać na jakąś planszówkową imprezę. Pożyjemy, zobaczymy. Oby tylko dopisywało zdrowie, czego wszystkim gorąco życzę.

Niemniej jednak, chyba najważniejszą rzeczą w tym nowym roku jest się nie poddawać. Skupiać się na małych celach, jak dobre, wieczorne granie w gronie najbliższych. A czasy jak to czasy, w końcu przeminą. Jak to śpiewał klasyk: „jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie…”